Archiwum 20 sierpnia 2018


Związki na Odległość
20 sierpnia 2018, 13:05

Halo halo! 

Dzisiaj chciałabym do was napisać o czymś zupełnie innym. O czymś co mnie nie denerwuje, a nawet może i fascynuje. Otóż związki na odległość... Ilu z was w takich było? Bo ja ostatnio. Pierwszy i ostatni raz. Tak, kochani. Związki na odległość są super. Ta wspólna tęsknota, długie pożegnania... Jeśli kogoś kochacie, a on was to uda wam się napewno! Aczkolwiek, ja trafiłam na złą osobę. Z perspektywy czasu myślę, że nawet trochę na psychopatę. No trochę straszne. Wiecie, gdy przyjeżdżacie do siebie, raz jedna, a drugi raz druga osoba to jest to super. Gdy spotkania, sama podróż przynosi wam radość. Wtedy macie 90% szans na przetrwanie tego. Także po prostu wysłuchajcie mnie, bo chcę wam opowiedzieć o moim "związku" na odległość. Każdy uczy się na własnym doświadczeniu, co nie? 

Otóż: dzieliło nas 136 km. To nie jest dużo. Jedyne co wam powiem to, że on pochodził z małego miasteczka pod Katowicami. Resztę się domyślcie... Lub nie. Na początku, pierwsze spotkania, on przyjeżdżał. No bajka. Prawie jak książę, haha. Po kilku tygodniach dowiedział się czegoś. Nie o mnie, o swojej rodzinie. Trochę chyba przeze mnie... Jego rodzice i brat bardzo mnie lubili. Ja ich też. Zresztą do tej pory bardzo miło ich wspominam, czasem nawet wracam wspomnieniami do tego. Chociaż jestem osobą, która nie lubi patrzeć w przeszłość. Zmieniamy się z dnia na dzień. Dlatego też nie wolno oceniać nas za popełnione błędy, bo może teraz jesteśmy już inni niż wtedy byliśmy. Ze mną tak jest. Wracając do tematu, to czego się dowiedział zmieniło jego myślenie. Pogłebiło chyba nawet jego psychiczną, demoniczną naturę. Uwierzcie, wiem co mówię... Zbliżało się lato, on wychodził coraz częściej do kolegów. To ja musiałam przyjeżdżać. On nie. Może nie miał takiej potrzeby, chociaż mówił do mnie zawsze, że mam przyjeżdżać nawet bez zapowiedzi. W moim życiu wtedy dużo się zmieniło...

Nasze ostatnie spotkanie odbyło się pod koniec maja tego roku. Wspomnę, że poznaliśmy się przez internet w sierpniu. W grudniu było nasze pierwsze spotkanie. A byliśmy razem od lutego aż do końca kwietnia. Znaczy on chyba myśli, że do maja. Zresztą, wiecie jak to jest przez internet. Od tego czasu nie mieliśmy kontaktu aż do lipca. Potem trochę pisaliśmy, planowaliśmy spotkanie, do którego nie doszło do tej pory. I już nigdy nie dojdzie. Szczerze, nie wiem czy tego żałuję. Nie wolno niczego żałować, bo wtedy kiedy się to działo, tego chcieliśmy. Wtedy tego nie żałowaliśmy, więc do końca nie możemy żałować. Każda sytuacja przynosi jakieś doświadczenie, pozytywne skutki. To mnie wiele nauczyło. A przede wszystkim kochani tego, źe nie wolno przejmować się innymi ludźmi. Choćby to byli wasi rodzice. To wasze życie i wy o sobie decydujecie. O tym, z kim jesteście... O tym, co czyni was szczęśliwymi. To wy znacie siebie najlepiej. Dlatego, gdy popełnicie jakiś błąd. Mały czy duży, proszę nie przejmujcie się tym. Nie przejmujcie się co ludzie powiedzą. To od was zależy wasze życie i szczęście.

Trzymajcie się kochani! Miłego dnia.

 

 

//A.